Dawno już nic nie pisałam . Brak czasu jest główną przyczyną tego stanu rzeczy. Teraz też skleciłam tych kilka słów w trakcie przerwy na kawę w pracy. Już kiedyś wspominałam Wam o tym, że lubię jak w życiu dzieje się dużo. Kiedyś , gdy dzieci były małe nie narzekałam na nudę, a dziś kiedy dzieci są już dorosłe i cały czas mogę spożytkować na siebie próbuje realizować swoje pasje . Staram się oczywiście angażować w wiele spraw „ nie męża”, ciągnąc go za sobą. Ale to nie jest takie proste, bo to kanapowiec i zagorzały kibic wszystkiego. Nim umrę chcę się jeszcze w życiu czegoś nauczyć, czegoś spróbować, coś zobaczyć. Nauczyłam się żyć z rzeczywistością , na którą w wielu kwestiach nie mam wpływu. Muszę jednak mieć ciągle zajętą czymś głowę. Zajęcia typu pasja czy wyzwanie nie dopuszczają do stanów dołujących, nie pozwalają na gapienie się w okno gdzieś hen przed siebie . Czasem tylko, podstępny umysł zawiedzie minie w obszary wspomnień skąd dobrze widać błędy . Ostatnio sporo mojego czasu pochłania fotografia. Sporo czasu poświęcam na zgłębianie wiedzy w tej materii i próbom własnych sił z aparatem w ręku Mam już za sobą pierwszy weekendowy wypad w plener o szóstej rano w poszukiwaniu pięknych kadrów. Po pracy nie wracam do domu lecz idę do parku ćwiczyć na kaczkach zdjęcia w ruchu, a późnym wieczorem po siłce trenuje technikę zdjęć nocą. W międzyczasie oczywiście niemiecki, niemiecki i jeszcze raz niemiecki. Tak więc sami widzicie
A do tego jeszcze sprawy przyziemne typu sprzątnie czy przygotowywanie posiłków. Ale by już nie przynudzać opowiem Wam zabawną sytuację , która zdarzyła się pewnej soboty…….
Otóż ledwo zdążyliśmy z „ nie mężem” zjeść obiad gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi . Otworzył „ nie mąż”. Młody, męski głos zapytał o forsę ale w odpowiedzi usłyszał od nas, że nie rozdajemy pieniędzy ale możemy podzielić się czymś do jedzenia. Męski głos przystał na to, więc wyciągnęłam z lodówki co miałam, spakowałam do reklamówki i podałam ” nie mężowi ” by dał panu czekającemu u drzwi. Młody mężczyzna biorąc skromną reklamówkę z chlebem, mlekiem, jajkami, wędliną , jogurtami i pomidorami ……..zapytał czy nie mamy kawy. W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam ale nie, nie przesłyszałam się , bo po chwili dodał , że lubi sobie kawkę wypić …….Idę więc do drzwi , by zobaczyć tego bezczelniaka z nastawieniem , że porządnie go opieprzę pouczając przy tym o zasadach dobrego wychowania
i że kawa nie jest artykułem pierwszej potrzeby , i że w ogóle co on sobie wyobraża……….. :0 Tak więc dochodzę do drzwi z groźną miną, zerkam na gościa i już mam ryknąć na niego gdy ten zaczyna się uśmiechać dając mi do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z tego, że przegiął. Lekko zmiękczona jego uśmiechem przyznającym mi rację grzecznie go pouczyłam , że to nie ładnie tak nie mieć umiaru
po czym poszłam do szafki po nieotwarty słoik Jacobsa. Zaczęłam się śmiać na głos z całej tej sytuacji myśląc przy tym , że świat stanął na głowie. Kurde żebra o żarcie i jeszcze ma czelność prosić o zbytki :) Normalnie świat zwariował
Dobrze, że nie zapytał czy nie mamy flaszki i coś do popitki
albo o papieroska
Zupełnie rozbawiona tą sytuacją podałam mu słoik kawy mówiąc , że mleczko ma w reklamówce
Grzecznie podziękował i zaczął schodzić po schodach. Dodałam jeszcze na zdrowie i zagroziłam, że nie częściej niż raz w miesiącu może mnie odwiedzić , bo inaczej psem poszczuje. Oczywiście to był, żart ale niech sobie facet nie myśli, że zrobi sobie supermarket z mojej chaty.