Wszyscy piszą o miłych wspomnieniach ze Świąt Bożonarodzeniowych , to ja dla odmiany napisze wspomnienie niemiłe, a wręcz jak sobie przypomnę to mnie wszystko gryzie . Mieszkaliśmy w domu babci, mamy mojego taty i co roku cała rodzina zjeżdżała się do nas, by zasiąść wspólnie do kolacji wigilijnej. Ja z rodzeństwem i rodzicami w tym czasie jechaliśmy do drugich dziadków , rodziców mojej matki. Ja osobiście wolałam zostać w domu, bo nie lubiłam tamtych dziadków i całej tamtej rodziny. Byliśmy już gotowi do wyjścia . Zostało tylko pożyczyć sobie wszystkiego najlepszego i podzielić się opłatkiem . Aaaa zapomniałabym o najważniejszym, a mianowicie o prezentach , tak więc wymieniliśmy się jeszcze prezentami. Tamtego roku dostałam od gwiazdora piękną bardzo dużą lalkę. Była naprawdę piękna i naprawdę duża. Nie mogłam od niej oderwać oczu. Babcia przywiozła ją dla mnie z Rosji będąc w odwiedzinach u rodziny. Oczywiście na granicy ukręcili lalce głowę szukając złota ale tata tak ją skleił, że śladu nie było widać. Inne prezenty już nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Nie mogłam od niej oderwać oczu, nie chciałam już nigdzie iść ale matka na huczała na mnie i było po dyskusji. Już mieliśmy wychodzić gdy do chaty wpadła kuzynka. No i apiać na nowo składanie życzeń, uściski, opłatek i prezenty. Schyliła się nade mną cała szczęśliwa i dumna z prezentem pięknie owiniętym w kolorowy papier i związanym wielką kokardą. Uśmiechając się zachęcała mnie bym natychmiast otworzyła prezent od niej. W końcu wszyscy zaczęli nalegać bym go otworzyła. Cóż zrobiłam jak kazali. Od kuzynki dostałam „ piękne” zimowe rajtuzy, które nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak na wszystkich dookoła. Jedna przez drugą powtarzały jakie to piękne rajtuzy. Kuzynka zachwalała swój prezent , że z Węgier koleżanka przywiozła, że z prawdziwej owczej wełny , że kolor piękny , kremowa bile, piękne…… Mnie się osobiście nie podobały, a do tego gryzły nawet w ręce. Nagle kuzynka powiedziała, że muszę je przymierzyć, bo ona musi wiedzieć czy rozmiar jest dobry, bo jak nie to wymieni. Założyłam więc niechętnie to coś na siebie. Gryzło i kuło niemiłosiernie jakby było zrobione z igiełek i niestety okazało się być na mnie dobre. I znów wszyscy wpadli w zachwyt nad tym , jak to pięknie w nich wyglądam , że pasują mi do sukienki, że na bogato , że cieplutko mi będzie……Zbiorowo podjęto decyzję, że koniecznie muszę w nich jechać na wigilię do tamtych dziadków. Nie mogłam w nich iść, bo każdy ruch powodował, że bardzo gryzły i kuły. U tamtych dziadków było sporo gości , a przede wszystkim nas dzieci. Mieliśmy szybciutko zjeść i zmykać do drugiego pokoju bawić się. Mnie jednak nie było do zabawy cały wieczór przesiedziałam na kanapie bez ruchu patrząc jak moje rodzeństwo z kuzynostwem w najlepsze bawi się w różne fajne zabawy. Do tego u dziadków było tak gorąco, że lał się ze mnie pot ciurkiem. Niestety nie pozwolono mi zdjąć „ pięknych „ rajtuzków”. Kiedy wróciliśmy w końcu do domu i mogłam je wreszcie zdjąć, to odetchnęłam z ulgą, a moje nogi były całe czerwone. Szybko udało mi się zniszczyć te „piękne” rajtuzy za co oczywiści dostałam w pierdziel. Ale jak to mawiała moja matka:
- Dupa nie szklanka…….!