Wszędzie pełno ludzi. Ludzie z siatkami pomykają mokrymi chodnikami od sklepu do sklepu. Ciągle słychać jak składają życzenia śląc uśmiechy i życząc sobie nawzajem zdrowia i radości. W witrynach sklepowych choinki migoczą wszystkimi kolorami, a pod nimi leżą pięknie zapakowane pudła z dużymi kokardami przypominając o gwiazdorze. Na każdym rogu spotykać można Mikołaja lub Mikołajki którzy albo rozdają jakieś reklamówki albo zbierają na jakiś szlachetny cel. Ogólnie panuje miły świąteczny nastrój. Dla jednych to tradycja dla innych tradycja i głębokie przeżycie religijne ale to nie ma znaczenia, bo najważniejsze , że ludzie mówią o miłości , pokoju, myślą o rodzinie i drugim człowieku…………… Ale ten cały czar pryska z chwilą kiedy wejdzie się do pierogarni. Tam myśl o drugim człowieku przybiera inne oblicze. Ja o właścicielach myślę , że chyba skurwysynom zjebało mózgi i wstydu nie mają, a oni o mnie zapewne myślą coś w rodzaju, a niech kurwa płaci jak jej się lepić nie chce. Ja rozumiem, że każdy chce zarobić a nie dokładać do interesu i wszystko musi mieć swoją cenę i najlepiej by cena ta była adekwatna do linii produkcji plus sensowny zysk ale w pierogarniach zachodzi zjawisko skurwielstwa w świątecznej atmosferze. W moim mieście uszka można kupić za 37 złotych, 47 złotych i więcej. Produkt z najwyższe jak rozumiem półki zrobiony jednak z najtańszej mąki , kapusty i grzybów ze skupu, a wszystko to wykonane rękoma ludzi za najniższą krajową. I niech nikt mi nie mówi, że nikt mnie nie zmusza do kupowania , bo mnie chodzi po prostu o ludzką przyzwoitość i poczucie wstydu. Dlatego właścicielom pierogarni nie życzę zdrowych i wesołych świąt.